NORMALNOŚĆ

Idę ulicą, przechodząc obok  ludzi z których z twarzy widzę tylko oczy. Widzę jak mijają mnie te bezoosobowe postacie i czuję, że śnię. Dziwny ten sen. W odległości metra, idzie za mną moje nastoletnie dziecko, które samo nie może wyjść z domu. Chciałabym obudzić się z tego snu, ale nie mogę, ponieważ to wszystko dzieje się naprawdę, chociaż mój umysł jakoś nie może tego przyjąć i zaakceptować, to musi się z tym pogodzić. 


O ile zawsze lubiłam i ceniłam swoje chwile samotności i były mi one potrzebne jak powietrze o tyle taka całkowita, odgórna izolacja jest zupełnie czymś innym i wpływa na mnie nieszczególnie dobrze. Widuję swoich przyjaciół przez internet, rozmawiam z nimi, nawet pijemy kawę razem, ale tak naprawdę osobno. I ta namiastka życia społecznego nie zastąpi mi spotkań twarzą w twarz, pikników, wycieczek i wynikającej z tego radości. Oczywiście cieszy mnie fakt, że jestem zdrowa , moja rodzina i przyjaciele też, lecz dobiegają codziennie wieści, że gdzieś tam masowo umierają ludzie. Wieczorem puste ulice. Tylko światła w oknach świadczą o tym, że ktoś mieszka w tych licznych budynkach.To jest świat w którym teraz żyjemy. Taka nasza nowa rzeczywistość i nie wiadomo jeszcze jak długo ona potrwa i jakie nowe cierpienia ze sobą przyniesie.


W pośpiechu, aby zdążyć przed godziną seniorów, a ptem jeszcze do pracy, gnam do najbliższego sklepu samoobsługowego. Ustawiam się w kolejce za dwudziestką innych osób, których irytuje to oczekiwanie na możliwość wejścia do sklepu. Kiedy już w końcu stoję jako pierwsza pod samym wejściem czekając, kiedy tylko drzwi się otworzą i wyjdzie z nich jedna osoba a ja w końcu będę mogła wejść do środka, drogę zagradza mi kobieta, która wyrasta przede mną jak spod ziemi i pyta czy może wejść przede mną, bo chciałaby kupić tylko pół litra wódki. Nogi się pode mną uginają. Myślę, że chyba się przesłyszałam,bo jak ktoś w ogóle mógłby zadać takie pytanie. Odmawiam stanowczo i wskazuję na koniec długiej kolejki, gdzie inni tez może przyszli po jedną rzecz i pewnie bardziej potrzebną do życia niż pół litra alkoholu. Kobieta chyba nie spodziewała się mojej odmowy ale patrzy złowrogo i odchodzi.


 Przypominają mi się wypowiedzi z telewizyjnych programów, że jak to wszystko się skończy, to ludzie będą dla siebie lepsi, będą mieć więcej empatii. Ale ja tak nie uważam, zważywszy na to, jak sytuację wykorzystują niektórzy od samego początku, kiedy rękawiczki jednorazowe i maseczki  czy żele antybakteryjne były niedostępne w większości sklepów, ale na allegro niektórzy bardzo empatyczni ludzie sprzedawali je za niebotycznie duże pieniądze,za kwoty kilkadziesiąt razy przekraczające swoją wartość rynkową. Dla złodziei stworzyła się to dogodna sytuacja do wtargnięcia do domów naiwnych ludzi pod pretekstem dezynfekcji, bo o kilku takich przypadkach czytałam. Więc jeśli sytuacja z zagrożeniem koronawirusem potrwa dłużej to aż strach pomyśleć z jaką inicjatywą wyjdą co niektórzy, żeby "umilić"innym życie. I o ile jedni martwią się o swoje rodziny, byt i przyszłość oraz wysilają się w pomaganiu innym, to raczej większość osób nie uszlachetni swojego wnętrza.
W międzyczasie ilość zachorowań spadła.. Pierwszy strach przed nieznanym trochę zmalał.
Udało mi się pojechać nawet na wakacje,  I warto było. Wszystko to oczywiście zachowując zdrowy rozsądek. Starałam się omijać duże skupiska ludzi i po prostu odpocząć. I odpoczęłam, nawet od myślenia o tym wszystkim.



Wokół coraz więcej osób wzdycha bo chciałoby już wrócić do "normalności". Ale czy wcześniej życie było naprawdę takie normalne? Ludzie chorowali i umierali, teraz doszedł jeszcze jeden czynnik mogący spowodować śmierć. Zatem nie każdy mógł i nie może cieszyć się życiem tak długo, jakby chciał. A niektórzy nie mogą w ogóle z powodu różnych okoliczności na które często nie mają wpływu. Jeśli ktoś głoduje przez całe życie , to czy jest to normalność? Jeśli ktoś jest bity przez swoich najbliższych, to czy jest to normalność? Jeśli ktoś od urodzenia jest chory i musi brać leki to czy to jest normalność?
Co można nazwać normalnym życiem? Czy ono w ogóle kiedyś takie było?
Rodzimy się, żeby w końcu umrzeć. Czy to jest mormalne?


Ten artykuł zaczęłam pisać na początku pandemii. Niedługo miną dwa lata od czasu, kiedy się ona zaczęła. Wielu ludzi już się przyzwyczaiło do tego, co ich otacza. Nektórzy stracili swoich bliskich, inni sami stracili. życie i to nie tylko z powodu koronawirusa. Wiele osób straciło pracę lub rozpadła się ich rodzina. Wzrosła liczba samobójstw i osób cierpiących na depresję. Czy staliśmy się mimo tych ciężkich doświadczeń lepsi? Może tylko jednostki, ale jako ogół na pewno nie. Czy złodzieje przestali kraść, mordercy zabijać itd? Czy mamy dla siebie więcej współczucia? Staliśmy się mniej egoistyczni? Czy przestaliśmy myśleć że możemy decydować o innych? Oczywiście, że nie. Obecnie toczy się spór o szczepienia. Jeśli ktoś uważa że będzie to dla niego dobre jeśli się zaszczepi to dlaczego go potępiać? A ktoś inny jesli nie chce być zaszczepiony, to po co go zmuszać?


A skoro nic nigdy nie było i nie jest normalne to .... 

Może w tej sytuacji  byłoby dobrze po prostu lubić siebie i kochać innych? Co o tym myślicie?




Komentarze

  1. Już zapomniałam o tych godzinach i czekaniem przed sklepem 😅

    OdpowiedzUsuń
  2. Tekst ciekawy i dający do myślenia. Nigdy się nie zastanawiałam nad tym co jest normalnością a co nie. Po prostu pewne rzeczy istnieją, jesteśmy do nich przyzwyczajeni i żyjemy z tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. I są też takie do których nie można się przyzwyczaić ani zaakceptować, ale czasem po prostu nie ma innego wyjścia.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co z tymi ludźmi?

PRACA CZY NIEWOLNICTWO ?

Nic co kobiece nie jest nam obce